Elżbieta Zawacka
Witam, jako że większość głosów padło na Elżbietę Zawacką, o to i jest o niej artykuł :) Miłego czytania!
Elżbieta Magdalena Zawacka urodziła się 19 marca 1909 roku w Toruniu. Była ósmym dzieckiem Marianny i Władysława. Ojciec Elżbiety był urzędnikiem państwowym, więc w domu Zawackich nie używano języka polskiego, ponieważ gdyby ktoś na nich doniósł, że mówią w ojczystym języku, Władysław Zawacki straciłby pracę. W wyniku tego, nasza dzisiejsza bohaterka nie umiała mówić w ojczystym języku aż do odzyskania przez Polskę niepodległości, czyli do dziewiątego roku życia. Po zakończeniu polskiego gimnazjum, dostała się na studia matematyczne w Poznaniu.
Na ostatnim roku studiów, Elżbieta dołączyła do Organizacji
Przysposobienia Kobiet do Obrony Kraju (PWK), gdzie później udzielała się jako
instruktorka. Łączyła to również z pracą nauczycielki w szkole średniej. Dwa
lata przed wybuchem wojny, wzięła urlop z pracy nauczycielki żeby skupić się
tylko na służbie wojskowej. W roku wybuchu II wojny światowej, Elżbieta Zawacka
razem z koleżanką złożyła przysięgę. Wtedy też przyjęła pseudonim „Zelma”. We
wrześniu brała udział w obronie Lwowa w Kobiecym Batalionie Pomocniczej Służby
Wojskowej. Od października była współorganizatorką Służby Zwycięstwa Polski na Śląsku.
Przydała jej się bardzo dobra znajomość języka niemieckiego w konspiracji. Pod
koniec 1940 roku, została kurierką V Oddziału Komendy Głównej ZWZ/AK. Musiała
przewozić meldunki i raporty przez III Rzesze. Wciągu dwóch lat, granicę
polsko-niemiecką pod fałszywymi nazwiskami, przekroczyła ponad 100 razy! Bardzo
narażała tym swoje życie, ale kochała Polskę i wiedziała że warto.
Co jakiś czas, „Zelma”, która
wtedy przyjęła kolejny pseudonim „Zo” musiała jeździć do Berlina po pieniądze
dla AK, które dostawali z Londynu. Jeden urzędnik, który pomagał konspiracji
odbierał pieniądze z banku, które następnie trafiały do profesora należącego do
AK, a z kolei od niego odbierała te pieniądze nasza dzisiejsza bohaterka.
Bardzo się przy tym narażała, bo to były bardzo duże pieniądze. Przewoziła je w
dość dużej, marnej walizce do Warszawy, ale nigdy bezpośrednio. Zawsze jeździła
pomiędzy miastami, bo jazda pociągiem prosto do stolicy była zbyt niebezpieczna.
Kiedy pociąg stawał na stacji w Sosnowcu, Elżbieta szła do mieszkania siostry
(Klary) i koleżanki (Niny) na I piętrze i rzucała kamyczkiem w szybę, żeby jej
otwierała. Niestety pewnego razu kiedy przewoziła pieniądze i była już w
Sosnowcu, siostra „Zo” nie otwierała pomimo danego znaku, więc nasza dzisiejsza
bohaterka weszła do środka, a kiedy zobaczyła że drzwi są zamknięte, Poszła do
sąsiadki i od niej dowiedziała się że Klara i Nina zostały aresztowane (czego
przyczyną jak się później okazało, była zdrada instruktorki PWK, którą złapało
gestapo i torturowało). Elżbieta miała nie mały problem, bo było późno w nocy. Poszła
przenocować u koleżanki i z samego rana pojechała na dworzec, skąd jakiś
mężczyzna zaczął ją śledzić. Udało jej się dotrzeć z Sosnowca do Katowic
tramwajem. Tuż obok dworca w Katowicach była apteka, gdzie pracowała dziewczyna
z konspiracji. Walizka z pieniędzmi trafiła do przechowalni na dworcu, więc
kupiła w aptece proszek na ból głowy dla niepoznaki, a w zamian wręczyła kwitek
z poczekalni, żeby dziewczyna mogła odebrać bagaż. Następnie „Zo” wsiadła do
pociągu i ruszyła ku granicy, przez którą udało jej się przejechać. Parokrotnie
próbowała zgubić „ogon”: wchodziła do różnych sklepów i wychodziła innym
wyjście, raz zdejmowała płaszcz, a raz go zakładała, ale nawet to nic nie dało.
Kiedy trafiła do Krakowa, poszła do swojej koleżanki u której siedziała parę
godzin, ale i to nie pomogło. W końcu Elżbieta poszła na wieczorny pociąg do
Warszawy, z którego chciała wyskoczyć żeby się zabić, ale zbyt się bała. W
końcu zobaczyła polskiego kolejarza i poprosiła go żeby trzymał drzwi i
wyskoczyła! Popełnienie samobójstwa było ostatecznym ratunkiem przed wykryciem
Głównej Komendy AK, bo temu, który ją śledził nie zależało na niej, tylko na
kimś z wyższej „rangi”. „Zo” powiedziała sobie, że jeśli teraz nie wyskoczy, to
na następnym dworcu wysiądzie i rzuci się pod jakiś jadący pociąg, ale kiedy
wyskoczyła i zdała sobie sprawę że pociąg się nie zatrzymał, czyli ten, który
ją śledził nie zobaczył jak wyskoczyła, dotarło do niej że udało jej się uciec!
Była cała we krwi, bo skoczyła na żwir. Torebkę i płaszcz zostawiła w pociągu,
więc nie miała grosza przy duszy. Udało jej się wdrapać i przeskoczyć duży
płot i ruszyła w las. Po jakimś czasie wędrówki, dotarła na jakiś dworzec kolejowy, gdzie kupiła bilet
do Warszawy z pieniędzy, które dostała od jakiegoś Polaka, czekającego na pociąg. I tak udało jej się
wykonać tą niebezpieczną misję. Niestety gestapo znalazło rodziców Elżbiety i
ich aresztowali.
W lutym 1943 roku nasza dzisiejsza bohaterka wyruszyła do
stolicy Wielkiej Brytanii, narażając życie. Musiała przekroczyć m.in.
terytorium II Rzeszy, Francji i Hiszpanii. Pomimo tych trudności, w końcu udało
jej się dotrzeć na miejsce, gdzie zdała relacje z sytuacji w Polsce. We wrześniu
tego roku, wyskoczyła z samolotu pod osłoną nocy, gdzieś w okolicach Warszawy. Była jedyną kobietą spośród 15 kandydatek, która pomyślnie przeszła szkolenia i została cichociemną. Miała twardy charakter. Opisuje ją Jan Nowak-Jeziorański w książce "Kurier z Warszawy":
Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, „Zo” stała się postacią legendarną. (...) straciła rodzinę. Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. (...) Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie rozmowy ani razu nie uśmiechnęła się, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic co nie wiązało się ze służbowym tematem. „Zo” nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: Daj Boże, żebyście dotarli.
Nawet w konspiracji, gdzie panuje anonimowość, „Zo” stała się postacią legendarną. (...) straciła rodzinę. Uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem. (...) Średniego wzrostu, blondynka o niebieskich oczach miała w sobie coś męskiego. Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa. W czasie rozmowy ani razu nie uśmiechnęła się, nie padło ani jedno słowo natury bardziej osobistej, nic co nie wiązało się ze służbowym tematem. „Zo” nie miała na to czasu. Dopiero na pożegnanie poczułem ciepły, mocny uścisk dłoni i usłyszałem lekkie westchnienie: Daj Boże, żebyście dotarli.
Podczas powstania warszawskiego uczestniczyła jako działaczka
Wojskowej Służby Kobiet. Po upadku powstania, udało jej się wyjść z Warszawy razem
z cywilami i trafiła do Krakowa. W konspiracji działała jeszcze do 1946 roku. Później
została nauczycielką w Łodzi, Toruniu i Olsztynie, ale we wrześniu 1951 roku
została aresztowana przez UB. Po ciężkim śledztwie została skazana na 10 lat
więzienia, jednak na wolność wyszła w 1955. Po wyjściu z więzienia wróciła do
nauczania, a w 1965 roku uzyskała doktorat. W 2006 roku otrzymała stopień
generała. Niestety 4 lata później, dokładnie 10 stycznia - Elżbieta Magdalena
Zawacka zmarła w swoim rodzinnym mieście.
Elżbieta Zawacka „Zo” została odznaczona:
- Orderem Orła Białego
- Krzyżem Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari – dwukrotnie
- Krzyżem Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski
- Krzyżem Oficerski Orderu Odrodzenia Polski
- Krzyżem Walecznych – pięciokrotnie
- Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami
- Medalem Wojska
- Krzyżem Armii Krajowej
- Medalem Pro Memoria
- Medalem Polonia Mater Nostra Est
Elżbieta „Zo” wykazała się wielką odwagą i zawziętością. Była gotowa popełnić samobójstwo dla dobra Polski i konspiracji. Prędzej by się zabiła niż zdradziła! Pamiętajmy o polskich bohaterach, bo mięli wielkie serca, które biły dla wolnej Polski. Oni nie poświęcali swojego życie po to, żeby mogli sobie wygodnie żyć i żeby nikt im nie zawadzał, oni to robili z myślą o nas, o kolejnych pokoleniach! Żebyśmy mięli gdzie żyć i żebyśmy się nie musieli wstydzić tego, kim jesteśmy i skąd jesteśmy! Żebyśmy chodzili z dumnie podniesioną głową i mówili: Jestem z Polski i się tego nie wstydzę! Oni przelali swoją krew z miłości do Polski i do wolności! Nie zapominajmy o ich odwadze i poświęceniu swojego życia i poświęceniu swoich rodzin!
~ Artykuł przygotowała Iga Kopeć
Cześć Jej pamięci
OdpowiedzUsuń