Rozbicie obozu NKWD w Rembertowie

Rozbicie obozu NKWD w Rembertowie uznaje się za jedno z najbardziej brawurowych akcji bojowych polskiego podziemia antykomunistycznego.

Decyzję o rozbiciu obozu podjął Walenty Suda "Młot"- dowódca Obwodu Mińskiego Mazowieckiego AK, zaś na czele oddziału któremu zlecono to zadanie, stanął Edward Wasilewski ''Wichura''. Wsparła go grupa dywersyjna z IV Ośrodka pod dowództwem Edwarda Świderskiego ''Wichra''. Łącznie oddział atakujący liczył 44 żołnierzyTrzy dni przed rozpoczęciem akcji oddział dotarł w rejon wsi Długa Kościelna niedaleko Rembertowa, skąd ''Wichura'' przeprowadził rozpoznanie obozu i jego otoczenia. Sprawdzono liczbę posterunków, sposób zabezpieczenia bram, rozmieszczenie wartowni  oraz ilość baraków z więźniami.
Nocą z 20 na 21 maja grupa szturmowa podeszła do bramy głównej. Edward Wasilewski dał sygnał gwizdkiem do rozpoczęcia akcji. Partyzanci sforsowali bramę zewnętrzną, zlikwidowali wszystkich strażników na wieżyczkach i opanowali dom w którym urzędował komendant obozu. Następnie wyważyli bramę zewnętrzną i wdarli się do środka obozu. Tam napotkali się z silnym ogniem pozostałych rosyjskich strażników, zostając obrzuceni granatami. Na nic jednak zdały się usilne próby powstrzymania Polaków: opór enkawudzistów szybko został złamany. Polscy żołnierze przystąpili wtedy do kolejnego punktu całej operacji: zaczęli otwierać drzwi baraków i pomieszczeń z więźniami, po czym nawoływali ich do ucieczki. Początkowo nikt nie chciał wyjść, ponieważ bali się prowokacji. W końcu kilkaset osób ruszyło przez bramę do lasu. Część jednak, z różnych względów (obawiając się represji wobec rodziny lub z powodu zbytniego osłabienia) postanowiła zostać na miejscu. Cała akcja trwała zaledwie 25 minut, kończąc się zwycięstwem Polaków którzy nie doznali żadnych strat nie licząc kilku rannych. Chwilę po ucieczce schwytanych za uciekinierami ruszyły oddziały sowieckie i polskie (NKWD i UB). Podczas obławy złapano ok. 200 osób.


„Następnego dnia przyprowadzono do obozu pojmanych więźniów. Schwytanych bito i kopano, następnie umieszczono ich w oddzielnym budynku, skąd słychać było krzyki”

Zeznawała Irena Trafikowska, więźniarka obozu.


Komentarze

  1. Historia to lekcja życia . Często się powtarza . Naród oderwany od swojej historii jest jak chwast wyrwany z ziemi . Dzisiejsza szkoła państwowa NIE UCZY lecz indoktrynuje . Nawet z bibliotek szkolnych i miejskich są wyrzucane książki z lat 50 i 60 . Były pisane w miarę poprawnie . To co robicie to Wielka Sprawa . Bardzo Wam DZIĘKUJĘ !!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jan Roman Bytnar „Rudy”

Maciej Aleksy Dawidowski „Alek”

Helena Wardal „Ramzesowa”