Witold Łokuciewski "Tolo"

Witam!
Dzisiaj przedstawię państwu kolejną historię wybitnego polskiego pilota oraz jednego z dowódców Dywizjonu 303 - Witolda Łokuciewskiego "Tola". Był to tak zwany as polskiego lotnictwa i oddany swojej Ojczyźnie patriota, niestety jednak po powrocie do Polski, przyjął posadę w komunistycznej ambasadzie polskiej... 

Witold przyszedł na świat 2 lutego 1917 roku w Nowoczerkasku w Rosji. Wychował się w rodzinie patriotycznej. Jego tata - Antoni, który był nauczycielem matematyki a następnie dyrektorem gimnazjum w Oszmianie (mieście położonym na dzisiejszej Białorusi), wraz z żoną - Beniaminą z domu Pobiedzińską, rok po narodzinach syna wrócili na ziemie Polski i zamieszkali w Wilnie, ale Witold do gimnazjum chodził w Oszmianie, którego ojciec był założycielem (podobno było to pierwsze polskie gimnazjum po odzyskaniu przez Polskę niepodległości) i po zdaniu matury w 1935 postanowił wstąpić do wojska. Ukończył kurs w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu a następnie dostał się do Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, którą ukończył po 3 latach. Później rozpoczął kurs wyższego pilotażu w Ułężu. Po zakończeniu szkolenia został przydzielony do 112 eskadry myśliwskiej 1 pułku lotniczego w Warszawie. W niej też służył do wybuchu wojny i uczestniczył w obronie Warszawy we wrześniu 1939 roku. 7 września odniósł swój pierwszy sukces w powietrzu, zestrzeliwując nieprzyjaciela. Niestety kiedy Rosja zaatakowała Polskę 17 września, nasz dzisiejszy bohater razem z całą eskadrą myśliwską został ewakuowany do Rumunii, skąd w październiku udało mu się przedostać do Francji, gdzie od maja 1940 r. walczył w kampanii francuskiej. Po zajęciu Francji przez Niemców, Łokuciewski dostał się do Wielkiej Brytanii, gdzie w sierpniu wstąpił do dywizjonu 303. 15 września zestrzelił Messerschmitta Bf 109 osłaniającego niemieckiego bombowca. Niestety podczas tego samego lotu jeden z Messerschmittów zaczął ostrzeliwać samolot Witolda, tym samym trafiając go w nogę. Udało mu się bezpiecznie wylądować, ale został na krótko zabrany do szpitala. Po tym wydarzeniu dostał miano asa myśliwskiego. Następne starcia w powietrzu przynosiły „Tolo” kolejne sukcesy w walce z wrogiem, zestrzeliwując paru Messerschmittów Bf 109. 20 listopada 1941 przejął dowództwo nad eskadrą „A” dywizjonu 303. 13 marca następnego roku, kiedy nasz dzisiejszy bohater leciał nad Francją, został trafiony przez nieprzyjaciela, czym został zmuszony wylądować na terenie Francji. Tuż po wylądowaniu został wzięty do niemieckiej niewoli. Od ostrzału nieprzyjaciela, został groźnie trafiony w nogę, jak się później okazało miał w niej ponad 30 odłamków! Również jego piszczel i kość strzałkowa były rozgruchotane. W niemieckim szpitalu przeszedł operację, skąd następnie trafił do obozu przeznaczonym dla lotników sił alianckich - Stalag Luft III w Żaganiu na terenie Polski. Ponad rok później uciekł z obozu razem z 26 więźniami, ale niestety po paru dniach został złapany w Legnicy na Dolnym Śląsku. „Tolo” uczestniczył również w przygotowaniach do Wielkiej Ucieczki! Niestety Niemcy podczas realizowania tego wielkiego planu w nocy z 24 na 25 marca odkryli podkop, jeszcze zanim znalazł się na wolności. Dopiero w kwietniu 1945 roku w wieku 28 lat, Łokuciewski wyszedł na wolność. 

Po odzyskaniu wolności wrócił do Anglii i pod koniec listopada po raz drugi został przyjęty do dywizjonu 303 i już w lutym 1946  ponownie został jego dowódcą! Był to wtedy ciężki czas dla polskiej grupy lotników i po objęciu dowództwa przez "Tolo", zapisał on w kronice dywizjonu:
"Dziś, kiedy zostałem dowódcą tego sławnego "303", nasuwają się pewne refleksje: wojna skończyła się, nie ma konkretnych widoków na następną, jaki cel stoi przed nami i jaką drogą mamy do niego dążyć? Właśnie o tę drogę nam chodzi, bo cel jest jasny: nie dać się złamać i okłamać, a drogę na pewno wybierzemy taką, jaka będzie nas godna. Wierzę, że w pracy tej będziemy szli zwarci, tak że obowiązek nasz będzie spełniony po żołniersku i po obywatelsku."
Niestety już w grudniu słynny polski dywizjon został zlikwidowany… To właśnie Witold Łokuciewski jako ostatni dowódca dywizjonu w tej smutnej chwili dla wszystkich jego członków, honorowo zdjął odznakę 303 Dywizjonu Myśliwskiego Warszawskiego im. Tadeusza Kościuszki… 
W połowie 1947 roku, nasz dzisiejszy bohater wrócił do Polski i zamieszkał razem z rodziną w Lublinie. Dostał pracę jako instruktor lotniczy w Świdniku, ale niestety jako że był żołnierzem, który walczył na zachodzie, dwa lata później został poddany represjom i zwolniono go oraz odebrano mu licencję pilota i dostał zakaz wstępu na lotnisko. Po tym wydarzeniu poznał Wandę Szablicką – córkę lubelskiego adwokata, z którą po jakimś czasie wziął ślub. Mięli dwójkę dzieci – Danusię i Annę. J Później również przez jakiś czas pracował w kancelarii adwokackiej pana Romualda Szablickiego, ale następnie znalazł pracę jako zastępca kierownika Spółdzielni Pracy "Wapno-Beton" w Lublinie. W 1957 roku wrócił do wojska i przeszedł szkolenie praktyczne na samolotach odrzutowych MiG-15 w 62 Pułku Szkolno-Treningowym Lotnictwa Myśliwskiego w Krzesinach niedaleko Poznania a niestety od  1969 r. pełnił funkcję attaché wojskowego w komunistycznej ambasadzie polskiej w Londynie… W tym samym roku, wykonał również swój ostatni lot. 5 lat później przeszedł na emeryturę i przeprowadził się do Warszawy gdzie został do końca swojego życia. Zmarł 17 kwietnia 1990 roku w stolicy Polski.

Witold Łokuciewski „Tolo” był wybitnym polskim pilotem, który walczył za granicami swojej ojczyzny i ostatnim dowódcą słynnego polskiego dywizjonu 303.



~ Artykuł napisała Iga Kopeć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jan Roman Bytnar „Rudy”

Maciej Aleksy Dawidowski „Alek”

Helena Wardal „Ramzesowa”